Nie wiem czy pamiętacie, jak pisałam, że zginęła mi książka. Przejęło mnie to bardzo, bo mąż mi wtedy groził, że książkę spali, kiedy czytałam mu fragment rozdziału, a on to skwitował tekstem:
„Co to za zabobony czytasz?”
W końcu przegrzebałam każdy możliwy zakamarek i w magiczny sposób książka znalazła się na półce przykryta gazetkami młodego.
Przez książkę przebrnęłam. Nie była to jednak dla mnie łatwa lektura, bo ja z natury jestem dość sceptyczna i trudno jest mi uwierzyć, że fazy księżyca mają jakikolwiek wpływ na to, jak się czuję. Natomiast książka łączy w sobie nie tylko wiedzę o ruchu naszego Srebrnego Globu, ale też nawiązuje do wierzeń i mitologii.
Autorka pokazuje różnorodne rytuały, które można wpleść w życie, by poczuć tą magiczną aurę. Czytając kolejne rozdziały, miałam trochę wrażenie jakbym czytała poradnik dla współczesnej czarownicy! Faktycznie książka zawiera wiele informacji na temat oddziaływania księżyca, nie tylko na ludzi, ale i na zwierzęta i rośliny. W ogóle jeśli chodzi o księżyc, to moja mama również patrzy na jego fazy i wie, kiedy w lesie będzie „wysyp grzybów”. Ja to zawsze raczej taktowałam jako „łut szczęścia”.
„Pradawne przysłowie głosi, że Słońce zna nasze ciało, za to Księżyc – naszą duszę. Jako ludzie podobnie jak księżyc przechodzimy kolejne, odmienne fazy.”
Autorka często porównuje cykl fazy księżyca, do cyklu menstruacyjnego kobiet. Sugeruje tym samym, że między kobietami a księżycem jest niewidzialne połączenie!
Natomiast, to co przykuła moją uwagę najbardziej, to to, że książka jest pięknie wydana. Mieniąca się okładka, obramowanie – zdecydowanie chciałam mieć książkę w swojej kolekcji.
Jeśli lubicie magiczne powiązania, rytuały, przyciąganie dobrej energii – to ta książka powinna Wam się spodobać
Książka została przekazana przez Wydawnictwo MUZA, za co jeszcze raz dziękuję.
Jeśli podobała Wam się recenzja, to… Napijmy się wspólnie kawki!