W tym roku już w październiku można było zobaczyć zapowiedzi książek o tematyce świątecznej. Ja nigdy takich książek nie czytam wiele. Wybieram po prostu parę najciekawszych tytułów i ich się trzymam. W tym roku dzięki współpracy z księgarnią Tania Książka miałam możliwość przeczytania powieści „O psie, który uratował święta”. Dlaczego ten tytuł? Tak naprawdę zdecydował przypadek. Nazwisko Autora już kiedyś obiło mi się o uszy. I gdy poszperałam po półkach, okazało się, że czytałam już jego książkę „Był sobie pies”. I ot, pomyślałam, spróbujemy czegoś w klimacie świątecznym.
Książkę przeczytałam parę dni po tym, jak ją odebrałam z paczkomatu. Ale tyle się rzeczy dzieje wokół mnie… Że czasem mijają naprawdę dwa tygodnie, aż w domu uda mi się włączyć laptopa. Żyjemy w biegu. Od etatu do etatu. Zdarza się, że to co mamy pod nosem, umyka naszej uwadze. Tak jest też w przypadku Huntera, który mając problemy w pracy nie dostrzega, tego co dzieje się u niego w domu. A dzieje się wiele. Począwszy od troszkę stetryczałego Sandera, który wprowadza się do Gossów wraz ze swoim psim seniorem. Po zabieganą żonę, Juliannę, która próbuje wszystkim dogodzić. Co nie jest łatwe zważywszy na to, że jako mama trzyletnich bliźniaków, nie ma ani chwili na wytchnienie. W dodatku ma też pod opieką nastolatkę, Elloisie. A jak wiecie to jest wiek buntu i burzy hormonów. Bycie rodzicem w takiej sytuacji zdaje się być naprawdę bohaterskim wyczynem. Nagle cały świat Gossów staje na głowie, kiedy Julianna w poważnym stanie trafia do szpitala. A Hunter jako syn, ojciec, ale i mąż musi stanąć na wysokości zadania. Wśród tego całego zamieszania, pojawia się suczka Ruby, która przynosi domownikom trochę radości.
Wszystko to dzieje się przed Świętami Bożego Narodzenia. I jak widzicie, bohaterowie książki zdecydowanie nie mają łatwo. Powieść W. Bruce Camerona pokazuje, że życie nie jest usłane płatkami róż. A nieszczęścia, tak po prostu, lubią chodzić parami.
Autor daje w tej powieści Czytelnikowi kilka dobrych lekcji… Jedną z nich jest lekcja pokory. Po to by się zatrzymać. By pomyśleć. By móc zauważyć innych. Czasami jesteśmy tak mocno zafiksowani na jakimś punkcie, że nie dostrzegamy innych; ich problemów i rozterek, które powinny być dla nas równie ważne. Drugą lekcją, jest nauka dostrzeżenia siebie. Bo co z tego, że będziemy mieć dobre, otwarte serce, które będzie chciało nieść pomoc innych… Jeśli ono samo będzie potrzebowało pomocy. Musimy pamiętać, by dbać o siebie. Regularnie się badać i żyć. Bo przecież mamy dla kogo żyć.
Dla mnie ta książka była ciekawą odskocznią, od tych powieści, które ostatnio przewinęły się na moim profilu. Mnie osobiście narracja psa się nie podobała. Jakoś nie potrafiłam się wcielić w czworonoga, ale… Sama powieść jest emocjonująca. Są momenty, w których śmiałam się w głos, ale są i takie, w których gdzieś tam mocniej ścisnęło mnie w sercu. Dlatego ją Wam polecam.
O psie, który uratował święta
kategoria: obyczajowa
liczba stron: 288
cena okładkowa: 39,90
wydawnictwo: Kobiece
ocena: 7,5/10
Książkę otrzymałam przy współpracy z księgarnią internetową TaniaKsiazka.pl, gdzie też polecam Wam zajrzeć i przeglądnąć nowości.