Długo zastanawiałam się nad tym, co o tej książce napisać. Z jednej strony Autor opowiada o miejscowościach, w których spędziłam długie lata. W Krakowie studiowałam. Wielokrotnie chodziłam ulicami, o których opowiadał Autor. W Mysłowicach przez parę lat pracowałam i do dziś ta praca odbija się we mnie głęboką czkawką. I to niestety jedyna więź, jaka wytworzyła się między mną a Autorem.
Przede wszystkim widać w książce taką jakąś niedojrzałość. Mikołaj, główny bohater, już od pierwszych stron działa na mnie, jak płachta na byka. Gdyby można było wyciągać bohaterów z książki i nimi potrzepać, byłby on pierwszy na liście. Tym bardziej, że jego rozwiązły tryb życia nie działa na (jego) korzyść.
Co mi się nie podobało?
Przede wszystkim fabuła w ogóle mnie nie wciągnęła. Mam wrażenie, że Autor skakał po omacku. Trochę napisał o urokliwym Krakowie. Trochę przeniósł akcję do Mysłowic. Później skoczyliśmy do Indii przez Niemcy. Wszystko bardzo pobieżnie. I o ile niektórym Autorom zarzuca się szerokość opisów, to u Łukasza Mularskiego tych opisów trochę zabrakło.
Najgorsze jednak z tego wszystkiego są dialogi, które po prostu bardzo nienaturalnie brzmią. Tu można przytoczyć scenę, w której Mikołaj poznaje rodziców Justyny. Już pomijam fakt, że żaden facet nie poszedł by do domu swojej przyjaciółki poznać jej rodziców, wiedząc że tej nie ma w domu. Ale ta wymiana zdań między Mikołajem a mamą Justyny, a potem Mikołajem a ojcem Justyny, są jakby wyjęte z rzeczywistości.
„- Witam, kim pan jest?
No właśnie kim? – pomyślałem.
– Jestem przyjacielem Justyny. – Dyplomacja. – Będę pomagał jej w zorganizowaniu się w Krakowie. (…)
– Justyny nie ma i nie będzie jeszcze długo, mogła pana uprzedzić.”
Co prowadzi do kolejnego zarzutu, że książka opowiada historię mało prawdopodobną. A co za tym idzie, jako Czytelnik nie mogłam w ogóle się w niej odnaleźć.
Nie jest to też książka, która zaskakuje fabułą. I niestety korekta (Kinga Szelest, Dominika Ładycka) książki fatalna. Jedno zdanie ciągnie się na trzy wersy przez co tempo opowieści się wydłuża. A już w ogóle nie mogę zrozumieć, jak to zdanie mogło znaleźć się w książce:
„Kolejny raz spotkałem Sofię w następnym tygodniu.”
Oczywiście tych błędów jest więcej, ale przytaczam pierwsze z brzegu przykłady.
Jestem niestety bardzo zawiedziona. Po opisie miałam wrażenie, że książka będzie nieodkrytą perełką. Ale ja chyba mam trochę większe wymagania od lektury i w tym wypadku jestem na nie.
Nie daję też najniższej noty, bo warto docenić zamysł Autora. Gdyby trochę jeszcze nad książką popracować, po dodawać opisy, tchnąć życie w bohaterów i wyjąć im czasami kij z tyłka, to myślę, że byłaby z tego dobra książka na leniwe popołudnie. A tak? No niestety wyszedł klops.
tytuł: Oświecony
autor: Łukasz Mularski
wydawnictwo: NowoCzesne
liczba stron: 184
cena okładkowa: 24,99 zł
moja ocena: 3/10
Książka została przekazana przez Wydawnictwo NowoCzesne, za co jeszcze raz dziękuję.
To i mnie nie wciągnie. Dzięki za recenzję.