Zbuntowany dziedzic, Vi Keeland, Penelope Ward

Bycie mamą nie jest łatwe. To trochę taka droga kompromisów i wyrzeczeń. Czasem jak o tym myślę, to współczuję rodzicom sześcioraczków, które niedawno się urodziły. Już przy jednym mam czasem ochotę tupnąć nogą i powiedzieć, że chcę kilku godzin tylko dla siebie! Ale są takie książki, w których, gdy już wejdziesz w historię, nie możesz się od nich oderwać. Ta książka obudziła we mnie pokłady kreatywności, by moje dziecko jak najdłużej zająć jakąś zabawą, a by samemu mieć dłuższą chwilę na czytanie! (Uprzedzam, nie postawiłam 4-miesięcznego Bąbla przed komputerem, a tym bardziej telewizorem.) I było warto!

Książka jest niegrzeczna. Ma w sobie pikantny humor, który rozłożył mnie na łopatki. Siedziałam w pokoju i się śmiałam sama do siebie, jak wariatka. Od trylogii Tarryn Fisher nie miałam jeszcze takiej książki w dłoni, którą oceniłabym w skali 10 na 10. Myślę, że „Zbuntowany dziedzic” (w moim odczuciu) w pełni na taką ocenę zasługuję.

Historia wydaje się być sztampowa. W końcu sam tytuł mówi wiele. „Zbuntowany dziedzic” to z pewnością jakiś laluś, któremu tatko przy spadku zapomniał zapisać piątej klepki. A jednak ten gburowaty bóg seksu ma drugą twarz. Okazuje się, że pod maską faceta, który rucha wszystko, co się rusza, jest mężczyzną, który walczy ze swoimi demonami. Podobnie jak u Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, okazuje się, że jeśli się troszkę poskrobie po człowieku, to gdzieś pod wieloma warstwami kryje się prawdziwa, ludzka twarz.

Z rozdziału na rozdział napięcie i emocje rosły. Tak naprawdę do końca nie wiedziałam, jak zakończy się ta historia. Kiedy wydawało mi się, że zaraz będzie happy end, Autorki nagle wyskakiwały z taką bombą, że niemal spadałam z kanapy! Nie mówiąc o tym, że jak już dobrnęłam do końca, czekała mnie od Wydawnictwa niespodzianka. Bo okazuje się, że udostępniono krótki fragment drugiej części książki, który również dosłownie rozpierniczył system.

W ogóle to jest moje pierwsze spotkanie z Vi Keeland i Penelope Ward. I zapowiada się, że nieostatnie. Książkę czyta się bardzo szybko. Edyta Stępkowska (tłumaczenie) wykonała kawał dobrej roboty. Wielu polskich pisarzy ma problem nie z historią czy też humorem, ale właśnie ze stylem. Z czymś, co sprawia, że chce się daną książkę przeczytać. W tym wypadku tłumaczenie jest tak genialne, i tak bardzo trafia w moje poczucie humoru, że aż Panią Edytę z chęcią bym uściskała.

Historia toczy się wokół dwóch bohaterów: Gii i Rusha. Cięty język Gii sprawia, że na samą myśl się uśmiecham. W sumie nie tylko ja się uśmiecham, bo przede wszystkim na ten „język” zwrócił uwagę Rush. Gia jest temperamentna. Nie da się obok niej przejść obojętnie. Zaś Rush? Rush to tytułowy buntownik. Kiedy ich drogi się krzyżują, dosłownie wszystko płonie.

Nie będę Wam szczegółowo opowiadać o fabule, bo nawet najmniejsza wzmianka, mogłaby Wam zasugerować, jak potoczą się ich losy. Historia tych dwojga to istny rollercoaster. I nie piszę tu jedynie o wątku erotycznym, bo przede wszystkim ta książka ma fabułę… Czyli coś, co jest najważniejsze w literaturze kobiecej. Ciekawe wątki, barwni bohaterowie z bagażem doświadczeń, cięty język i dobry humor, to coś co lubię. Książka opowiada o miłości i o jej braku, o wychowaniu, które jest bardzo ważne w życiu, o odpowiedzialności i o Fortunie, która nie dla wszystkich jest łaskawa.

Zdecydowanie to będzie kolejna książka, na którą będę czekać!

Fragment książki:

Opis Wydawcy:

Piękne lato w Hampton wcale nie musi się dobrze skończyć. Niestety, Gia nie wiedziała, jakie skutki będzie miała jej uprzejmość wobec przyjaciółki. To właśnie tej nocy poznała wytatuowanego faceta z trzydniowym zarostem na twarzy. Miał cudowne, wysportowane ciało i nieprzyzwoicie intensywne spojrzenie. Rush nie pasował do wymuskanych gogusiów, którzy przychodzili do tego lokalu. Był twardzielem bez skrupułów, w dodatku cholernie bogatym. Do takich mężczyzn nie wolno się zbliżać, a już na pewno się w nich zakochiwać.

Gia jednak nie uciekła gdzie pieprz rośnie. Została w barze. Szybko zbliżyła się do Rusha i jeszcze szybciej się w nim zakochała. Odkryła, że jest wspaniałym mężczyzną skrywającym się za maską wrednego szefa. Jej uczucie stawało się coraz głębsze i mocniejsze. Straciła kontrolę nad tym związkiem, a przecież słyszała wyraźnie, że przystojny dziedzic wielkiej fortuny nie zamierza wiązać się z nią na dłużej. Miłość do takiego człowieka to nic innego, jak tylko kłopoty. Zwłaszcza że Gia mimowolnie zrobiła wiele, aby sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały, a sytuacja stała się trudna do zniesienia…

Zbuntowany dziedzic
kategoria: literatura obyczajowa, romans
liczba stron: 272
cena: 37,00 zł
wydawnictwo: Editiored
ocena:  10/10 

Książka została przekazana przez Wydawnictwo Editio, za co jeszcze raz dziękuję.

2 komentarze Dodaj własny

  1. Na pewno chciałabym poznać twórczość przynajmniej Vi Keeland, ale podejrzewam, że zacznę od innego tytułu, bo ten nie do końca mi pasuje, mimo Twojej opinii.

    1. Recenzencki pisze:

      Sama mam chęć przeczytać wcześniejsze jej książki. Natomiast czytałam, że z tej książki jest to typowy schemat, jakim posługują się Autorki. Jako że ja jednak nie czytałam nic innego, to nie mogę się do tego odnieść i stąd też taka moja wysoka nota. :)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s