Mężczyźni chcą wypełnić inne ciała. Kobiety chcą, aby ktoś wypełnił ich duszę. Nadał pustce sens. Ale miłości nie ma. Są tylko złudzenia, którymi ściągamy się do łóżka.”
~ Piotr C. – „Brud”
Pył wrasta w skórę. Brudzi. Powiększa zmarszczki. Tak jak ta książka… Jest ciężka jak smog, którym straszą nas w telewizji. Będziemy niedługo bohaterami własnego horroru. Umrzemy przegnieceni do asfaltu – w poszukiwaniu ostatniej resztki tlenu. „Brud” jest dla mnie takim współczesnym przejawem naturalizmu. Dosłowny i brutalny w opisach. Nie ma tam miejsca na śmiech, chociaż…
Piotr C. mnie bawi. Jego humor przypada mi do gustu. Jest arogancki i bezczelny. Zdecydowanie przerysowany. A mimo to ciekawi mnie sposób, w jaki pokazuje to, co go otacza. Chociaż nie wierzę, że opisuje swoje podwórko. Na pewno nie strzelałby sobie aż tak w kolano. Chociaż, może? Kiedy ostatnio opowiedziałam w pracy anegdotkę o mężu i naleśniku – moi koledzy leżeli w biurze i płakali ze śmiechu. Chyba wierzyli, że ich żony też czytają takie książki. Lub mają nadzieję, że one nigdy się o tym nie dowiedzą:
„Z mężem jest jak z naleśnikiem… Pierwszego trzeba wypie**lić.”
Czytałam Piotra C. do poduszki. Chociaż jego książka wcale nie należy do najlepszych dobranocek na świecie. Jest sucha, szorstka. Mam czasem wrażenie, że autor próbuje wydrapać z siebie cały syf tego świata. Jego język jest dość wulgarny. I myślę, że właśnie przez to wielu Czytelników to odrzuca. Że pisze zbyt dosłownie, zbyt z mostu, zbyt po swojemu. Ale chyba właśnie takie mają być książki. One mają być „własne”, a nie podporządkowane pod określone kategorie i kanony. Gdyby mnie nie zaciekawił z pewnością nie kupiłabym wcześniejszych jego powieści. Gdyby nie dało się tego czytać, na pewno dzisiaj nie czytalibyście tej recenzji.
W książce jest dużo ironii. A dobra ironia jest na wagę złota. W szczególności ta zrozumiana, wiecie o co chodzi? Bawi mnie, kiedy czytam wypowiedzi innych Czytelników, którzy zarzucają autorowi: seksistowskie teksty lub przedmiotowe traktowanie kobiet. To tak jakby powiedzieć, że zna się Piotra C. i na 100% jest się pewnym, że „Brud” jest częścią jego biografii. Też – o dziwo! – jestem kobietą i wcale „Brud” mnie w żadnym stopniu nie uraził. Przecież to nie ja jestem bohaterką książki.
W książce znajdziecie m.in. portret kobiety zniszczonej przez miłość. Bo to nie tak, że miłość uskrzydla. Miłość czasem i te skrzydła podcina. A jeśli wzleci się zbyt wysoko… wtedy upadek jest bardzo bolesny. I o tym upadku pisze Piotr C. Chce pokazać, że czasem trzeba sobie odpuścić. Że niektórzy faceci to po prostu zwykłe sku**wiele. I tyle. Nie ma co się nad tym roztrząsać. No bo i po co?
Piotr C. pokazuje też portret mężczyzny, który jest silny, władczy, który mówi: „ty to możesz mi tylko zrobić laskę” i kobieta podchodzi, i wykonuje polecenie. Nie znam osobiście kobiety, która byłaby do tego zdolna. Która byłaby aż tak posłuszna. Ale może są takie kobiety? Gotowe na wszystko? Które lubią być upodlone (bo w kontekście książki – taką kobietę widzimy)?
W życiu chodzi o dystans. Łapcie go i czytajcie Piotra C.! Może ta książka nigdy nie wejdzie do kanonu lektur, ale jest w niej jednak coś… Co dotyka. Skoro pojawiają się tak skrajne recenzje, to znaczy, że autor osiągnął swój cel. Poruszył. Cóż mogę więcej Wam napisać? Dla mnie bomba.
Brud
kategoria: literatura współczesna
liczba stron: 250
cena: 29,90
wydawnictwo: Novae Res
ocena: 8/10
Lubię arogancki, ironiczny, nawet bezczelny humor, ale książki Piotra C. to dla mnie tragedia po prostu.
Mnie „Brud” się podobał. Przede wszystkim za trafianie w punkt, w sytuacjach, które były mi niemalże znajome. Natomiast często spotykam się z taką reakcją jak Twoja. :)
I w sumie to też jest fajne, bo nie jesteśmy jednakowi. :) :)