Kiedy myślę o przyszłości to staram się wierzyć, że będę po prostu stara i pomarszczona. Że dam radę sobie podać sama szklankę wody. Że nie skończę w żadnym DPSie. Bo to jednak jest smutne tam trafić. To miejsce kojarzy mi się z domem starszych, niechcianych ludzi. Miejsce, w którym umieszcza się ludzi po to, by nie musieć o nich pamiętać.
Właśnie do takiego DPS-u zabiera nas Marta Nowik w swojej najnowszej powieści „Kiedy czasu już dla nas nie będzie.” Czy Autorka spróbuje trochę odczarować to miejsce, nadając mu nowego znaczenia?
Dom Pogodnej Starości toczy się swoim rytmem. Dzień płynie za dniem, a pensjonariusze z nadzieją wyczekują, że ktoś ich może odwiedzi. I właśnie to mnie w tej książce bardzo uderzyło. To uczucie oczekiwania, że może jednak jest się dla kogoś ważnym. Żyjemy w czasach, gdzie każdego dnia gonimy: za karierą, za pieniądzem, które wydajemy na kolejne przyjemności. Nie chcemy mieć czasu na opiekę dla ludzi, którzy kiedyś poświęcili nam swoją uwagę. To trochę smutne być takim niechcianym meblem, który przesuwa się z kąta w kąt.
Pewnego dnia w Domu Pogodnej Starości pojawiają tajemnicze paczki. Pensjonariusze są bardzo zaciekawieni do kogo te paczki należą, ponieważ są adresowane do osoby, która z nimi nie mieszka. Postanawiają więc na własną rękę zrobić śledztwo i dowiedzieć się, co jest w paczkach. Co znajdą w przesyłkach? Kim jest Julia, do której adresowane są paczki?
Autorce po raz kolejny udało się pokazać w książce wartości, które w życiu powinny być dla nas ważne.
Pensjonariusze bowiem:
„Cieszyli się życiem, tak jak potrafili najlepiej i najpełniej. Tęsknili, kochali, szlochali z miłości, tracili, przebaczali, próbowali kolejny raz, wciąż na nowo dogonić swoje szczęście i marzenia.”
Marta Nowik starała nam się w tej książce przekazać, że czasem powinniśmy zwolnić. Rozglądnąć się wokół. Zobaczyć, że niektórym osobom wystarczy tylko chwila rozmowy. Życie i tak upłynie. To bycie obecnym w czyimś życiu jest bardzo ważne. Bo jak kiedyś pisała never z portalu cytaty.info:
„Bądź. To nic. Weź jeszcze zostań.”
„Kiedy czasu już dla nas nie będzie” to opowieść o chęci bycia zauważonym, mimo wieku, trudności, niepełnosprawności. To odrzucenie przez najbliżyszch sprawia, że starsze osoby są zgorzkniałe. A ci ludzie potrzebują czasem aż obecności. Czy potrafimy im to dać? Czy potrafimy otworzyć się na ich historię, którą chcą nam opowiedzieć?
Marta Nowik pokazuje też, że przyjaźń może spotkać nas w każdym momencie życia. I tak naprawdę przyjaźń nie patrzy na ilość zmarszczek, a na to, że bije od danej osoby ciepło i dobre słowo. Że w każdym wieku można złapać wspólny „vibe”.
Książkę czytało mi się dobrze. Chociaż nie zabrakło momentów, w których chciałam wskoczyć do powieści i główną bohaterką tak lekko wstrząsnąć, by się opamiętała! Jej postać wzbudzała we mnie różorakie odczucia. Czasami miałam wrażenie, że jest zbyt histeryczna. Ale z drugiej strony, patrząc w lustro, też czasem mam skłonności do przesady. Każdy z nas niesie swój bagaż doświadczeń i warto pamiętać, że każdy ma swoje buty, w których idzie przez życie. To właśnie ujęcie tego kontrastu między młodością: tą wariacką i nieposkromioną, a starością, w której jest już więcej spokoju i stoicyzmu, który płynie z mądrości, bardzo mi się spodobało.
Marta Nowik pokazuje, że musimy brać czas swoje ręce. Nie można odkładać życia na potem. Jak pisała Wisława Szymborska:
„Nic dwa razy się nie zdarza; i nie zdarzy. Z tej przyczyny; zrodziliśmy się bez wprawy; i pomrzemy bez rutyny (…)”.
Książkę Wam mocno polecam!
Książkę otrzymałam przy współpracy z Autorką Martą Nowik, za co jeszcze raz dziękuję.
Jeśli podobała Wam się recenzja, to… Napijmy się wspólnie kawki!
Czytałam. Wspaniała historia, bardzo mi się podobała, i również polecam ❤️
Każdy kiedyś bedzie stary… Akazdy tak bardzo boi się starości… Chętnie przeczytałabym książkę Pani Marty.