„Eva była dla mnie jak bodziec, który prowokował do czucia czegokolwiek. Do bycia kimś więcej niż tylko pustą skorupą człowieka, próbującą udawać kogoś miłego i godnego zaufania. Ona zawsze wyrywała ze mnie coś prawdziwego, choćby jeden mały skrawek, choćby jeden szczery uśmiech, bez względu na to, jak gówniany miałem dzień. I była piękna.”
– Eliana Lascaris
Zdarza się, że czasami pracujemy z kimś lata, rozmawiamy, spotykamy się na kawie… I nie wiemy o tej osobie nic więcej prócz kilku podstawowych informacji. Tak właśnie było między Maxem a Evie. Oboje zostali umówieni na randkę w ciemno i żadne z nich nie spodziewało się, że to właśnie siebie spotkają. Dopiero po tym spotkaniu odkrywają siebie na nowo. Każda osoba ma jakieś tajemnice i sekrety, które skrywa przed wścibskimi oczami. Nie każdemu mówi się o złych doświadczeniach i bólu, jakie są schowane głęboko w nas. Max ma swoje demony, z którymi próbuje walczyć od lat. Czy będzie z Evie szczery i wyjawi jej swoje sekrety? A Evie? Czy będzie potrafiła komukolwiek zaufać?
Książka już od pierwszych stron mnie wciągnęła. Spodobał mi się pomysł randki w ciemno, której Czytelnik ma okazje być bacznym obserwatorem. Ale… Akcja później potoczyła się zbyt szybko. A sceny erotyczne pozostawiły wiele do życzenia. Mimo wszystko lubię, gdy Autor opisując sceny łóżkowe potrafi napisać coś więcej niż „potłukłem dwa schabowe na obiad”. Gdzieś w tym wszystkim zabrakło mi czułości i pluszu. Historia miała duży potencjał i wydaje mi się, że coś jednak tu nam się rozjechało.
„Spirala naszych kłamstw” pokazuje losy dwójki zranionych osób. Ich życie nie było łatwe. Od początku oboje zmagają się z demonami przeszłości. Nie przepracowane tematy dają o sobie znać w każdej chwili. Autorka z jednej strony chciała poruszyć ważny i trudny temat zarówno przemocy domowej, jak i seksualnej. Ale odniosłam wrażenie, że książka pozbawiona jest emocji. Gdzieś w tych opowieściach, gdzie cofamy się z bohaterami do przeszłości – zabrakło mi zaangażowania na linii Czytelnik – bohater. Nie potrafiłam się wczuć w treść. I stąd po pierwszym zachwycie, z każdą kolejną stroną mój zapał malał.
Jeśli czytaliście książkę – dajcie znać, czy macie podobne odczucia? A może jednak Wam się historia Maxa i Evie podobała?
Jeśli podobała Wam się recenzja, to… Napijmy się wspólnie kawki!
Książki otrzymałam przy współpracy z firmą Sofario. Za co jeszcze raz dziękuję.
Recenzja bardzo ciekawie napisana, ale sama osobiście nie jestem jakoś przekonana co do tej książki. Może innym razem ;)